Październik reprezentuje Maria Rodziewiczówna, o której wiedziałam tylko tyle, że pisała tradycyjne, bogojczyźniane powieści. Otóż o powieściach dalej niewiele wiem, ale p. Maria była mało tradycyjna w swym wyglądzie i całe życie nosiła się jak mężczyzna, co w tamtych czasach było ewenementem. Aż dziw bierze, że jej nie wyklęli.
Feminka oczywiście na całoroczne wyzwanie UHK.
Nie chciałam aż tak ostro podkreślać jej nietypowego wyglądu, ale październikowe czarne protesty oraz wszelkie na ten temat przemyślenia sprawiły, że wyszła tak a nie inaczej.
Wyszło obłędnie! Jest to prześwietny wpis i najlepsza chyba Feminka, jaka widziałam! Oraz chciałam powiedzieć, że Rodziewiczówny czytałam tylko "Między ustami a brzegiem pucharu" i jako romans vintage bardzo daje radę, mi się podoba i wracałam parę razy :)
OdpowiedzUsuńDzięki. No jest feministyczna do bólu i to na paru poziomach :).
Usuń